Giełda – od jakiej kwoty?

Posted: 30 marca 2017 in Inne, Poradniki
Tagi: , , , , , , ,

Zawsze uważałem i nadal tak sądzę, że zakłady bukmacherskie są dla ludzi rozsądnych. Nie jest to miejsce do gry wysokimi stawkami. Swego czasu dowiedziałem się na forum, że jestem leszczem i mięczakiem, co mnie specjalnie nie zmartwiło. Trafiłem po prostu na paru miglanców, którzy uważali, że bukmacherka jest dla zawodowców, a stawka 10000 – i to nie złotych, a Euro – to stawka wyjściowa, jeśli chce się zarabiać prawdziwe pieniądze. Co znaczy termin stawka wyjściowa – do dziś nie wiem, bo odpowiedzi nie uzyskałem. Takimi stawkami można grać, ale na… forum – i tak pewnikiem było, bo miejscowych rekinów tam nigdy nie brakowało.

Wróćmy jedna do złotówek i przenieśmy się na giełdę

O ile stawka 10 000 złotych na jeden zakład bukmacherski jest brawurą i najczystszą formą hazardu (pomijam surebety), o tyle taka kwota zainwestowana na giełdzie, nawet w jeden walor, jest czymś naturalnym, ale bez obaw, nie jest to kwota wejściowa na giełdę 🙂
Nietrafiony zakład, to od razu strata 10 000 złotych.
Na giełdzie strata całości kapitału (zainwestowanego w daną spółkę) jest teoretycznie możliwa, ale jeśli nie inwestujemy w jakiś folklor, to nic takiego się nie zdarzy z dnia na dzień. Jeśli ceny akcja spadną, to stracimy określony procent zainwestowanej kwoty.

Ile trzeba mieć, by zacząć grać na giełdzie?

Jest sporo niezłych stron i blogów poświęconych inwestowaniu na giełdzie. Padają tam różne kwoty, z reguły wysokie, z czym się nie zgadzam.

Nie trzeba od razu rzucać się na głęboką wodę, bo giełda bywa bezlitosna dla źle zainwestowanych pieniędzy. Jeśli ktoś stawia pierwsze kroki i/lub nie czuje się mocny, to lepiej jest zacząć ostrożnie, z niewielkim kapitałem.

Nie polecam natomiast gry na sucho, a tym bardziej do wyciągania jakichkolwiek wniosków z gry na papiarze lub z udziału w różnego rodzaju konkursach, gdzie pieniądze są wirtualne. To zupełnie inna bajka i musicie w to uwierzyć.

Zanim podam minimalną kwotę, parę słów o prowizji

Prowizję płacimy dopiero wtedy, gdy nasze zlecenie zostanie zrealizowane. Każde biuro ma swoje tabele prowizji, ale w dużym skrócie – prowizja to ułamek procenta, ale nie mniej niż określona kwota (około 3 zł). Prowizję płacimy dwa razy, jak kupujemy i jak sprzedajemy walor, więc dla małych zleceń będzie to 6 złotych. Wystarczy teraz poszukać biura, które nie pobiera opłat za prowadzenie rachunku i możemy startować.

6 zł prowizji to naprawdę nie dużo. Jest to czterokrotnie mniej od przelewu pieniędzy z konta Skrill na rachunek bankowy, za który trzeba zapłacić 24 złote.
Jest to 20 razy mniej dla haraczu, jaki trzeba oddać od stawki 1 000 złotych u legalnego bukmachera, który potrąci nam aż 120 złotych.

Więc wpłaćmy owe 1 000 złotych na rachunek maklerski. Taki pierwszy, do nauki

Za dużo transakcji proponuję nie robić, by zbyt wielu prowizji nie płacić. Jeśli komuś uda się zarobić na początek choćby 5% po potrąceniu wszystkich prowizji, to będzie 50 złotych. A i trochę doświadczeń uda się zebrać.

Lepsze to niż płacenie za jakieś kursy czy webinary, bardzo często niewiele warte. Lepsze i tańsze. A książek o giełdzie i inwestowaniu nie brakuje. I to bardzo dobrych.

Komentarze
  1. Krzysztof pisze:

    Granie na giełdzie to niesamowita ciężka rzecz. Szczerze powiedziawszy, nie każdy się nadaję. Powiedziałbym nawet, że mało kto z grających tak naprawdę powinien na niej grać. Nawet ja, sam o sobie twierdzę, że sie nie nadaję, ale nie mam pojęcia co dalej zrobić ze swoim życiem, dlatego wciąż w to brne.

Dodaj komentarz